Dworzec Centralny po remoncie
Dziś wpis nie do końca związany z zagospodarowaniem przestrzennym. Pod koniec listopada jechałem do Warszawy na rozprawę w sądzie pracy. Wracając, miałem okazję zobaczyć po raz pierwszy Dworzec Centralny po remoncie.
Wnętrze wydało mi się doprowadzone do poprawnego stanu. Może to nie jest wygląd dworca jak w Europie Zachodniej, ale już nie razi jak dawniej.
Okazuje się, że sytuacja poprawiła się tylko częściowo, o czym donosi Gazeta Wyborcza. Jedne z najbardziej widocznych nowości – szklane kubiki stojące w głównej hali – pękają od wibracji powodowanych przez przejeżdżające pociągi, a najemcy opuszczają zajmowane dotychczas przestrzenie.
Mówiąc szczerze, miałem wrażenie, że Centralny jest jakiś pusty, choć pęknięć kubików nie zauważyłem – a nawet próbowałem tam kupić pocztówki…
Jak to się mówi: „cudów nie ma”, ale wygląda znacznie lepiej niż wcześniej. Przynajmniej cieszmy się, że coś się dzieje.
Wygląd pociągów leży już poza zakresem tematyki bloga, choć problem odczuwam regularnie na własnej skórze :).
Te „kubiki” (to chyba nie jest prawidłowa nazwa, bo kubik to raczej coś bardziej prostopadłościennego) w ogóle są tam chyba wciśnięte trochę na siłę. I też miałem wrażenie, jak tam byłem, że jest pustawo, a sam remont dworca był raczej zabiegiem kosmetycznym, niż operacją.
Herman, a jak określić takie coś? Jasne, że Centralny to nie jest nowa jakość, ale przynajmniej jakaś świeżość :).
I udało się kupić kartki? 😉
Swoją drogą masz rację z tą świeżością. Ja Centralny widziałam już parę razy po remoncie – wygląda lepiej, ciut czyściej i ciut ładniej (choć to nie jest najtrafniejsze określenie). Chyba więcej by się nie dało wycisnąć z tego miejsca.
Nie, nie udało się. Znalazłem je dopiero w przejściu podziemnym w księgarni.
Dworzec wygląda teraz akceptowalnie i po ludzku. Martwi mnie tylko, że niedługo będziemy mieć lepsze dworce niż pociągi.
Jakość pociągów pozostaje poza zakresem tego bloga :).